A celem jest sylwetka

Ten artykuł powstał kiedy byłem jeszcze aktywnym członkiem ZHRu i początkowo miał być opublikowany na Azymucie – niestety z powodu nieudostępnienia wyników ankiety, o których tutaj piszę, Azymut zrezygnował z publikacji – co rozumiem. Z tej też racji artykuł jest napisany w formie my.

Celem nie jest realizacja zadań. Celem jest ukształtowanie Harcerza Rzeczypospolitej – dojrzałego, gotowego do służby. To nie to samo.

Mój przyboczny zapytał mnie, czy możemy dodać do próby na Harcerza Orlego obowiązkowe przeczytanie książki. Oczywiście, że możemy. Tylko co chcielibyśmy tym osiągnąć? Celem przecież jest sylwetka. Jeśli kazalibyśmy czytać kandydatom tę samą książkę, jest szansa, że któryś z nich wcześniej by już ją przeczytał lub, co gorsza, część przeczytałaby tylko streszczenie. Wykonałby jednak zadanie próby (powinniśmy wierzyć harcerzom, że nas nie okłamują), co w połączeniu z wykonaniem innych sprawiłoby, że powinniśmy mu ją zamknąć. I tutaj pytanie; czy rzeczywiście tak musiałoby być? 

Zdawałoby się, że jest to jedyna słuszna droga postępowania. Skoro umówiliśmy się na zrobienie zadań z kandydatem, a ten je zrobił, to czy możemy oczekiwać, że musi zrobić coś jeszcze? 

Jeśli jednak naszym celem jest sylwetka, to nawet wykonanie próby nie musi doprowadzić do tego, żeby została ona osiągnięta. Sylwetka, jaką chcemy ukształtować, to Harcerz Rzeczypospolitej – dojrzały w wierze, czysty w postawie, zdolny do służby, samodzielny i odpowiedzialny lider (kiedy jest potrzeba), pełniejszy opis możesz znaleźć w moim artykule.

W tym artykule postaram się lepiej scharakteryzować problem i znaleźć rozwiązanie, które mogłoby być bardziej skuteczne niż obecny system prób. Znajdziesz w nim również mój pomysł na weryfikację sylwetki. To, co chcę tutaj zaprezentować to zmianę wektora i inne rozłożenie akcentów niż dotychczas.  

Czym naprawdę jest wychowanie?

Ostatnio w swoim artykule jeden z instruktorów rozważał, czy wciąż pamiętamy, że jesteśmy organizacją wychowawczą. Zajrzyjmy jednak do Statutu ZHRu: 

 “Celem Związku jest:

 1. wychowanie człowieka metodą harcerską: – w myśl Przyrzeczenia i Prawa Harcerskiego, – do świadomej postawy obywatelskiej w poczuciu współodpowiedzialności za losy własnej rodziny, narodu i państwa polskiego, 

2. upowszechnianie w społeczeństwie ideałów harcerskich.  “

I tutaj chciałbym się nad tymi DWOMA celami zatrzymać. Wychowanie według Encyklopedii PWN: wychowanie, w szerokim znaczeniu — wszelkie zjawiska związane z oddziaływaniem środowiska społecznego i przyrodniczego na człowieka, kształtujące jego tożsamość, osobowość, postawy; w znaczeniu węższym — oddziaływania organizowane celowo, mające prowadzić do pożądanych zmian w funkcjonowaniu jednostek i grup.  Już sama definicja wskazuje nam, że wychowanie ma doprowadzić do konkretnego celu wychowywaną jednostkę i grupę. Tylko kogo i z jakiego powodu chcemy wychować? I tutaj znów moglibyśmy przytoczyć sylwetkę HR/HRki. Jest to jednak za mało w tym sensie, że samo ukstałtowanie człowieka nie mówi nam o tym do czego go wychowujemy. 

Jak to, przecież pierwszy punkt statutu o tym mówi. Tak, a drugi mówi o upowszechnianiu ideałów harcerskich w społeczeństwie. Czy ZHR spełnia oba te cele? Tak. W jakimś stopniu na pewno. Czy mógłby to robić lepiej? Z pewnością i o tym chcę rozmawiać. Zapisy Statutu działają tylko wtedy, jeśli są realizowane. Moim zdaniem obecnie realizowane nie są. Bo wychowujemy, ale mam duże wątpliwości co do tego czy upowszechniamy w społeczeństwie ideały harcerskie.  Z tego co rozmawiałem z harcmistrzami, to ZHR stara się spełniać ten cel głównie poprzez wychowywanie młodzieży. 

A przecież nie wychowujemy jednostki tylko dla niej samej, ale dla społeczeństwa, w którym żyje, a w ostatecznym rozrachunku dla Ziemi i przyjaźni między narodami. Nasz cel to nie tylko to, żeby harcerz opuścił organizację jako dobry, porządny człowiek. 

Dobry człowiek, który nie przekłada tego na działanie społeczne, może po prostu żyć przyzwoicie — ale nie będzie chciał angażować się w zmianę społeczeństwa według ideałów harcerskich. A nam chodzi o coś więcej: żeby dobro, które kształtujemy, nie było ukryte, ale realnie obecne w jego środowisku. Żeby ideały harcerskie działały nie tylko w nim samym, ale także w świecie wokół niego.

Sylwetka jako początek służby, nie koniec ścieżki

Stąd nasza organizacja powinna patrzeć szerzej. To nie tak, że harcerstwo kończy się wtedy gdy zdobywa się HRa, ono dopiero tam się zaczyna, w tym sensie, że dopiero w pełni ukształtowana jednostka może w pełni kształtować rzeczywistość wokół siebie. Niepokoi fakt, że znaczna część instruktorek i instruktorów nie osiąga sylwetki (nie stopnia) HRa, co pokazują choćby ankiety instruktorskie dotyczące przestrzegania PiPH. Jeśli przyjąć, że jest ona obrazem dojrzałości wychowawczej, to oznacza to problem systemowy, nad którym warto się pochylić z troską, nie z osądem.

W moim aktualnym hufcu, jego były hufcowy hm. Aleksander Walukiewicz wprowadził własną reformę zdobywania najwyższego ze stopni, więcej o niej możecie poczytać w jego artykule: tutaj. Doprowadziło to do zwiększenia zdobywalności HRa wśród harcerzy naszego hufca, a wyniki są imponujące nie tylko na tle chorągwi, ale także Związku. Czy jednak ta reforma przyczyniła się do osiągania pierwotnej sylwetki?

System z małymi wymaganiami i wygodne kompromisy

Ostatnio zdarzyło mi się być na kapitule Harcerza Orlego. Kandydat, który przyszedł był ćwikiem (czy raczej miał taki stopień). Zaproponowałem, że może rozpalić ognisko krzesiwem, a jego opiekun zaczął go podpuszczać, że jak nie da rady, to mu próby nie otworzymy. Kandydat ten po dodatkowych instrukcjach rozpalił korę, ale od razu mu zgasła. 

Członkowie kapituły, sami HRzy, również nie potrafili rozpalić krzesiwem ogniska. Ciekawsze było jednak co innego — kandydat miał zamkniętego Ogniowca (sprawność 3-gwiazdkowa, wymagania można przeczytać tutaj). Zamknął mu je jego opiekun, tłumacząc, że poziom trudności sprawności powinien być dostosowany do zdobywającego. Nie każdy 11-latek zrobi łuk ogniowy, ale są tacy, którzy bez problemu rozpalą ognisko krzesiwem. To pokazuje, jak różne mogą być ścieżki rozwoju i jak ważne jest stawianie realnych, a nie zaniżonych wymagań. Tak samo są urodzeni gitarzyści, którzy zdobędą 3 gwiazdkową sprawność bez większego problemu, a dla kogoś innego wyczynem będzie zdobycie 1 gwiazdkowej. Tylko w ten sposób sprawności pozwalają rzeczywiście określać poziom harcerzy, a nie tylko dawać im gratyfikacje za starania. 

Wielu instruktorów działa najlepiej, jak potrafi, przy danych zasobach i wiedzy — i tym bardziej potrzebujemy jasnych standardów, które pomagają nie obniżać poprzeczki nieświadomie, ale też dają przestrzeń tym, którzy faktycznie są gotowi na więcej.

Dla jasności – nie chodzi mi o to, że najbardziej kluczową techniką w życiu harcerza jest ogniomistrzostwo. Chodzi mi bardziej o pewien schemat myślenia, który przeszkadza w realizacji naszego głównego celu statutowego. Kandydaci przychodzący na kapituły będą różnić się od siebie diametralnie. 

I mamy dwie ścieżki postępowania – dostosować się do kandydata poprzez obniżenie wymagań, bo dla niego to większy postęp jak nawet zrobi coś małego, lub dostosować kandydata do wymagań. Pierwsza ścieżka prowadzi do kilku rzeczy. Kandydat jest bardziej skory do podjęcia próby, bo próg wejścia jest dla niego niższy. Jednakże nie równa do jakiegoś poziomu, tylko do przeskoczenia samego siebie. Co też jest szlachetne, ale przeskoczenie samego siebie może zacząć się już czymś małym. Na przykład nauką rozpalania krzesiwem.

Kiedy rozmawiam z członkami kapituł, mówią oni, że kapituły działają, harcerstwo działa, bo ludzie się rozwijają. Problem w tym, że rozwój zachodzi wszędzie – w klubach sportowych, muzycznych, duszpasterstwach – więc sam fakt, że ktoś się rozwija, nie jest jeszcze dowodem na skuteczność naszej metody. To, co powinno nas wyróżniać, to kierunek tego rozwoju i to, czy faktycznie prowadzi on do sylwetki HRa. Jak pokazuje moje doświadczenie (około 20 spotkań, 30 osób), zadania w próbach bywają nietrafione – nie kształtują charakteru młodego człowieka, a ich zamknięcie niewiele mówi o wychowawczym efekcie. Oczywiście wiem, że są środowiska, które prowadzą próby z większym wyczuleniem na potrzeby kandydata – i dobrze, że tak jest. Ale właśnie dlatego potrzebujemy jasnych, wspólnych standardów, które nie zostawiają wszystkiego przypadkowi (nie mówię tutaj o formułach i rubryczkach). Tylko wtedy będziemy mogli mówić, że wychowanie harcerskie naprawdę działa, a nie że „ludzie się rozwijają”.

Harcerstwo jako droga, nie dekoracja

Dzisiejsza trudność naszej organizacji polega na tym, że powstają inicjatywy, które rozmijają się z zapisanym celem wychowania. Nie wynika to ze złej woli, ale z braku komunikacji i jasnego stawiania wymagań przy kształtowaniu sylwetki, np. powstanie stowarzyszenie Gra na Orientację. Sam fakt, że druhny i druhowie potrafią się zorganizować i działać z pasją – to jak najbardziej owoc harcerskiego wychowania. Problem leży gdzie indziej: w rozbieżności między tym, co jednostka uznaje za swój cel, a tym, co jako organizacja wpisaliśmy do swojego statutu i systemu wartości. Jeśli ktoś uzna, że nasze ideały to nie jest jego droga – w porządku. Powinien mieć jasność, że organizacja nie jest wtedy przestrzenią dla niego, choć zawsze może nią być.

Właśnie dlatego potrzebna jest otwarta i uczciwa rozmowa o takich kwestiach – także o osobach nieheteronormatywnych – bez udawania, że temat nie istnieje, ale i bez rozmywania fundamentów, które mamy jasno określone.

Gra na Orientację nie jest jedynym takim przykładem w naszej organizacji. Istnieją też instruktorzy, którzy twierdzą, że wartości mogą się zmieniać (słyszałem to osobiście na kursie metodycznym), albo którzy kwestionują zasadę abstynencji harcerskiej i co pewien czas wracają do dyskusji, dlaczego harcerz nie powinien pić alkoholu lub co gorsza formalnie są z nią zgodni, ale wiadomo, że na imprezach piją.

I wracając do tematu artykułu: kończąc charakteryzować problem pragnę zauważyć, że kontrargumentem nie mogą być przypadki indywidualne, gdzie ktoś osiągnął sylwetkę HRa/HRki, nie zostając wcześniej instruktorem lub chwilę po. W organizacji mamy więcej uczestników niż tych 100 rocznie, który ten najwyższy stopień zamykają, a zgodzimy się, że część osób ma z natury dobry wektor rozwoju, czyli to ich działanie samo prowadzi ich do dojrzałości – sami wybierają sobie osoby, które ich najmocniej ukształtują i pozwolą dojrzeć. Opieram się na dostępnych raportach częściowych, źródło: sprawozdanie komendanta Chorągwi za lata 2022-2024, bo ogólne trudno znaleźć (jestem pewien, że to mierzymy)  – jeśli ktoś ma inne dane, to poproszę o taką informację. 

Co zatem możemy zrobić, aby zacząć realizować cele statutowe ZHRu w sposób pełniejszy niż obecnie?   

Po pierwsze: zacząć od siebie. Jeśli chcemy, żeby ludzie równali w górę, to musimy im pokazać, że jest to możliwe. I to właśnie rozwiązanie — zaczynanie od siebie i własnego przykładu — jest o tyle piękne, że można być HRem bez względu na to, czy hufcowy, komendant chorągwi, Zarząd czy Naczelnictwo postępują po harcersku czy nie (w tym momencie niczego nie zarzucam, wiemy wszyscy, że każdy kiedyś miał lub ma zastrzeżenia do władz — od 1918 roku się to pojawiało). 

Sylwetka HRa nie jest tylko zapisem w regulaminie, który można zmienić małym głosowaniem. Papier da się poprawić, ale ideał pozostaje ten sam od Baden-Powella: dojrzały, odpowiedzialny, zdolny do służby. Tak więc trzeba osiągnąć sylwetkę HRa co prędzej, Druhny i Druhowie! Sylwetkę, nie stopień. Jeśli nie utożsamiamy się z sylwetką, to uczciwym jest zrezygnować ze stopnia, który posiadamy, choć nie powinniśmy. 

Po drugie: stawiać na osiągnięcie celu, a nie realizowanie zadań. To nie jest rewolucja, tylko przypomnienie, gdzie naprawdę leży akcent. Jasne, że w dobrej kapitule czy u sensownego opiekuna to działa — bo on widzi, że liczy się rozwój, a nie zaliczenie rubryczki. Ale problem systemowy pojawia się wtedy, kiedy skupiamy się bardziej na tabelkach i zadaniach niż na tym, czy faktycznie została ukształtowana cecha. Dlatego trzeba jasno mówić: HR może nie zamknąć zadania, a osiągnąć sylwetkę. Przykład? Wykształcam w sobie ofiarność wobec bliskich → zadanie: zabiorę babcię do kina → okazuje się, że babcia źle się czuje w kinie, nie lubi do niego chodzić, ale dużo większą radość sprawia jej rozmowa. Zaczynam z nią rozmawiać raz w tygodniu, wchodzi mi to w nawyk.

Z perspektywy tabelki zadanie nie jest wykonane. Z perspektywy celu — cecha została ukształtowana. I właśnie dlatego w pracy opiekuna czy kapituły nie wolno gubić tego wektora, bo inaczej zamiast wychowania mamy biurokrację. Tutaj też uwaga do zadań. Mój przykład pokazuje zadanie, które jest naprawdę długotrwałe, a nie jest aktywnością do odbębnienia, jak pójście do kina. 

Czy zatem należy zrezygnować z zadań? Niekoniecznie, zadania często mogą i są właściwą formą do osiągnięcia celu. Zresztą stopnie również są taką formą do osiągnięcia celu. Nie jako coś do zdobycia, tylko jako etap do osiągnięcia celu głównego, jakim jest sylwetka HRa/ki.

I tutaj dochodzimy do trzeciego aspektu. Harcerze i harcerki powinni być od początku swojej przygody zestawiani z pełnym ideałem sylwetki – nie pośrednio, ale wprost. Baden-Powell, czerpiąc z tradycji inicjacyjnych plemion Afryki, wiedział, że młody człowiek niczego nie traci chcąc dorosnąć – przeciwnie, zyskuje. Dlatego znany nam jest zwrot: „jak dorosnę, będę taki jak tata”. Jeśli nie pokażemy mu tego „taty”, czyli sylwetki HRa/ki (nie chodzi tutaj o pokazanie mu formułki, tylko raczej żywego przykładu 😉 ), to całe wychowanie będzie rozmyte.

Wielu problemów z pracą nad HRem nie rodzi się przy samym otwieraniu prób na ten stopień, ale dużo wcześniej – kiedy młodsze stopnie zaliczane są „dla świętego spokoju” albo żeby ktoś „też coś miał”, bo potrzebujemy przybocznego, a ustaliliśmy sobie, że musi być ćwikiem. Odpuszczanie w tym momencie sprawia, że brakuje fundamentu dla następnego stopnia. Człowiek może przejść przez wszystkie formalne etapy, ale nie nabrał tego, co miało być ich sensem.

Cel jest o wiele głębszy, a przyjaźń jest jego ubocznym celem. 

Odrzucam kontrargument jakoby to do czego zachęcam było nierealne z powodu tego jaka jest dzisiejsza młodzież: “że nie ma motywacji i dobrze, że coś robią”. Młodzież chce dostać motywacje w postaci wyzwań. Kandydat na HO, o którym napisałem, gdy zostało mu pokazane, że realne jest zapalenie kory brzozy krzesiwem – SAM z siebie zaczął robić dodatkowe próby i szukać odpowiedniego kawałka kory. Zachęcił go przykład i  świadomość, że jest to realne. 

Dlatego instruktorzy zawsze powinni się stosować do zasady: instruktor też się bawi, ale rzeczywiście bawi i rzeczywiście zdobywa umiejętności, a nie udaje – jeśli udajemy, że czerpiemy z czegoś radość czy satysfakcję, to nasi podopieczni też mogą zacząć udawać.

Tak, są osoby, które trzeba zmotywować, żeby cokolwiek chciały robić, ale czynnikiem motywacyjnym przy ostatnim stopniu nie może być obniżenie wymagań. Nie tędy droga. Jeśli na etapie HRa musimy tak robić, to znaczy, że na poprzednich etapach coś poszło zupełnie nie tak w procesie wychowawczym.

Po czwarte: powinniśmy jak najbardziej zaangażować w działanie przy naszej organizacji wszystkich, którzy osiągnęli sylwetkę HR/ki, żeby i oni byli znakiem, że promowany przez nas styl życia jest dobry, atrakcyjny i pożyteczny. 

Po piąte: naturalną konsekwencją osiągnięcia sylwetki HRa/ki powinno być zaangażowanie w działania prospołeczne i realny wpływ na otoczenie. HR/ka nie potrzebuje już nakazu – jego postawa sama popycha go ku inicjatywom, które służą dobru wspólnemu. Widać to w lokalnych społecznościach, gdzie często to właśnie harcerze inicjują projekty, które sprawiają, że wszystkim żyje się lepiej.

Po szóste: być mniej kompromisowym jeśli chodzi o zaliczanie wszelkiego rodzaju prób i mniej patrzyć na swoje sympatię czy antypatię, a bardziej realne umiejętności kandydata. Jeśli nie potrafimy sami ocenić go obiektywnie, poprośmy innych. 

Weryfikacja – jaką mam propozycję?

Po części już opisałem co należałoby zrobić, aby proces weryfikacji czy kandydat osiagnął sylwetkę HRa/ki był łatwiejszy. Wcześniejsze stopnie muszą być osiągnięte porządnie, to da nam pewność, że kandydat, z którym rozmawiamy: nie kłamie, potrafi zauważyć swoje słabości, zalety i stanąć w prawdzie o sobie. 

Nie musimy mu wyznaczać zadań do zrobienia, żeby udowodnił, że osiągnął sylwetkę, ani mu ich zatwierdzać. Powinien w mojej ocenie na tym etapie sam potrafić ocenić, gdzie musi nadrobić braki, aby w pełni móc się nazywać HRem, samodzielność powinien nabyć przy stopniu ćwika, a znajomość swoich wad i zalet powinien w pełni rozpoznać przy HO. 

Co zatem musimy zrobić?

Sprawdzić czy osiągnął sylwetkę, ale jak? 

Przede wszystkim niech odpowiada przed HRami (znów, uściślam, że nie chodzi o formalizm, ale o prawdziwych HRów, z sylwetki – tak, to robi różnicę, jeśli kandydat nie czuję, że to są ludzie, którymi chce być, to robi stopień dla formalności: znów cytat z rozmowy z kandydatem na  HRa: “e tam, nie ważne jakie te zadania, ważne, żeby otworzyli, żebym mógł zamknąć przewodnika…”) Na Pomorzu, żeby otworzyć przewodnika trzeba mieć otwartą próbę na HRa – pilotaż. 

Po drugie: po prostu sprawdzajmy tego człowieka. Weryfikację jego stopnia oprzyjmy nie tylko tym co nam powie, ale również na tym jak się zachowuje na co dzień. Przecież jest naszym bratem – więc powinniśmy spędzić z nim trochę czasu przed kapitułą. Ktoś powie: ale nasz hufiec ma 50 takich chętnych. Nie sposób, żeby kapituła poznała wszystkich. Dobrze, to niech na świadectwie dwóch lub trzech HRów się oprze to rozpoznanie. Niech napiszą opinie jak widzą kandydata. 

Po trzecie: niech opisze swoje dokonania, niech przedstawi je na piśmie, w formie filmu: niech będzie po tym ślad. I proszę się nie obawiać, że takie pismo go zniechęci, bo głupio mu będzie pisać o sobie. Jeżeli jest HRem, a to chce nam udowodnić, to przecież nabrał odpowiedniej pokory i wie, że mówienie o swych dokonaniach nie musi wpędzać w pychę. Powiecie, że nie umie pisać? Wydaję mi się, że jeśli tak jest, a nie wynika to z choroby, to nie jest HRem. Nie mówimy tutaj, że musi pisać dwunastozgłoskowcem, ale potrafić się w sposób płynny wypowiedzieć na piśmie. Niech napisze też jak mają się obszary życia harcerskiego w jego życiu: czy pomaga komuś indywidualnie? Czy dokształca się samodzielnie? Czy potrafi budować zdrowe i wartościowe relacje? Czy dba o swoje zdrowie? Ale także, czy umie chociaż minimum z technik harcerskich, choć moim zdaniem powinien co najmniej umieć spędzić sam w lesie tydzień w pełnym komforcie, wszak musi być gotowy. 

Po czwarte: kapituła niech będzie rozmową. Stawianiem trudnych, lecz przyjacielskich pytań, dopytywaniem, sprawdzaniem, to nie tylko pomoże sprawdzić czy osiągnął samodzielność, charakter, ale także czy umie się swobodnie wypowiadać. Niech dostanie pytania o tym czym dla niego jest harcerstwo, co to znaczy być harcerzem? Co będzie się zawsze starał robić jako HR?

Po piąte: niech werdykt zostanie ogłoszony po dyskusji z obecnością kandydata, aby nie mówiono o nim bez niego pozostawiając go po kapitule w sferze domysłów. Niech HRowie zdecydują czy rzeczywiście kandydat może się nazywać od dzisiaj HRem, a jeśli nie, to niech wskażą mu obszary, w których zdaniem kapituły mu jeszcze czegoś brakuje – choć trudno, żeby taka sytuacja się pojawiła, jeśli wszystkie etapy wcześniej zdał pomyślnie. 

Po szóste: Niech zostanie dopuszczony do próby szlaku. Niech to będzie samotna wędrówka, najlepiej siedmiodniowa, w której: sam sobie będzie gotował, sam zadba o swoje schronienie, pomoże jak największej ilości osób (oczywistym jest, że nie ilość, a jakość, HR powinien to rozumieć). Niech to będzie zwieńczeniem jego kształtowania harcerskiego. I niech wróci do kapituły, niech opisze, a wtedy jeśli nawet próba szlaku go nie złamała, niech wybiją mu na krzyżu stopień, w innym wypadku niech boi się, że kłamał.  

Dodam, że z mojej perspektywy nie każdy musi dojść do HRa zgodnie z tym co mówiło się o tym stopniu za czasów Bi-PI i w 20 leciu międzywojennymi oraz Instrukcje KIHAMu (lata 80.) – kiedy przywrócono stopnie w opozycji do PRL-owskiego ZHP, powtarzano tę samą myśl: HR ma być szczytem ideału wychowawczego, a nie masowym stopniem. 

Czy jesteś już takim HR-em — nie tylko ze stopnia, ale z sylwetki — jakiego sam chciałbyś mieć za wzór?


Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *